Kochani!

Oj dawno mnie tu nie było więc pozwólcie, że po takiej przerwie rozpocznę postem raczej nie wnętrzarskim. Choć tak naprawdę we wnętrzach (przeróżnych) spędzam ostatnio mnóstwo czasu… ale głównie są to wnętrza naszego małego m i kanapa. No cóż: w pierwszej ciąży mogłam góry przenosić i skakałam jak kózka prawie do rozwiązania (a raczej do momentu, gdy moja ginekolog powiedziała mi: czas zwolnić). A druga ciąża? Słyszałam już sporo „dobrych” rad i przestróg: co dwie ciąże to nie to samo, teraz będziesz miała 2 razy większy brzuch, przygotuj się, że będziesz się czuć fatalnie… o ile ta środkowa przestroga póki co się nie sprawdza, to dwie pozostałe niestety w 100%!

Ciąża ciąży

Jak opisać mój stan? Zmęczenie do potęgi x, mdłości 24 godziny na dobę, bóle wszelakie (zwłaszcza pleców) oraz absolutne bezmózgowie i twórcza niemoc! To ostatnie najbardziej mi ciąży, bo gdyby można było chociaż poleżeć na tej kanapie i coś kreatywnego napisać, wymyślić… jednak nie! Dzidziuś postanowił odebrać mi chyba obydwie półkule i radośnie, korzystając z uroku wód płodowych, tańczyć i śpiewać podczas gdy ja-matka zastanawiam się czasem jak ugotować ryż…

Ponadto oczywiście brak czasu i goniący nas termin porodu oraz pełna werwy i uparta jak wołek Zarja, również dokładają nam na co dzień mnóstwa atrakcji. Choroby także postanowiły nas tej zimy nie opuszczać i już od stycznia mam wrażenie, że tylko podajemy sobie nawzajem bakterie, które (być może) zabije wreszcie nadchodzący i do nas -20 stopniowy mróz…

Co z wnętrzami, gdzie podziały się nowe dekoracje

Wybaczcie więc, że ostatnio moje wnętrza zaczynają już trochę zarastać mchem i kurzem i czekają na lepsze czasy. Życie u nas toczy się jednak starym tempem a może nawet szybciej niż zwykle (o tyle szybko, że zapytana jakiś czas temu o to: w którym to już tygodniu ciąży jestem pomyliłam się w swojej ocenie o jakiś dobry miesiąc…) Z sentymentem wspominam więc okres pierwszej ciąży, gdy moja cera wyglądała jak pupka niemowlaczka i siły miałam rzeczywiście za dwoje. Można było wtedy całkiem poświęcić się temu maluchowi w brzuchu, co dzień obserwować jego ruchy, wić gniazdko oraz wykorzystywać ostatnie dni „wolności” z mężem.

Tym razem jest tylko pęd i zmęczenie ale i tak, reasumując, ten mały człowiek daje mnóstwo uśmiechu i szczęścia zarówno mi jak i całej rodzince. Zarja na przykład, cała dumna z nadchodzącej roli siostry, postanowiła już teraz nawiązać z nim lub nią nić porozumienia głaszcząc i gadając do mojego brzucha, kładąc na niego zabawki, dając mu lizaka… kto wie czy to działa??

Wszystkim mamom, tym co po raz pierwszy i tym co po raz enty, życzę więc dużo energii i uśmiechu i łączę się z Wami w ewentualnych bólach obiecując wszystkim blogową poprawę.

A tak wyglądał ostatnio nasz czas:

Byle do wiosny!

Papa

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *