Hej Wszystkim!
No tak – dłuuugo mnie tu nie było. Powód? W skrócie rzecz ujmując jeśli masz małe dziecko, ilość wolnego czasu drastycznie spada. Jeśli masz małe dziecko i jesteś w ciąży, nie tylko spada ilość wolnego czasu ale też (jak w moim przypadku) redukujesz swój czas spędzany przed komputerem, bo po prostu nie masz siły na gapienie się w ekran. No a jeśli spełniasz wszystkie powyższe warunki i do tego remontujesz dom i planujesz przeprowadzkę jeszcze zanim na świat zawita nowy członek rodziny… no cóż – wybaczcie, że mnie tu nie było!
Przeprowadzka rzeczywiście się odbyła i to na 2 tygodnie przed rozwiązaniem. Było nerwowo ale się udało i choć w czasie remontu popełniono kilka gaf (na których poprawienie nie ma już co liczyć) i choć pewnie następne 2 lata będziemy jeszcze funkcjonować bez większości mebli to jednak suma summarum (i biorąc pod uwagę niezwykle krótki czas wykonania adaptacji, bo zaledwie 4 miesiące) myślę, że osiągnęliśmy sukces!
Do przyspieszonej przeprowadzki oczywiście najbardziej zmusiło nas samo życie i mój rosnący, ciążowy brzuszek. Długo zastanawialiśmy się jak rozwiązać naszą sytuację mieszkaniową w sposób szybki, elegancki i nieodzierający nas dokumentnie ze wszystkich finansów. Po dłuższym zastanowieniu zdecydowaliśmy się na remont domku szeregowego z lat 70tych, gdzie dorastał mój mąż. Oznaczało to tak naprawdę wymianę lub odnowienie wszystkiego prócz dachu, okien i części podłóg. Dom był na szczęście w dobrym stanie, bo teściowa dbała o niego z precyzją, panował w nim jednak duch tamtych lat: masywne meble, kafelki „w stylu retro”, przedawniony system grzewczy, metalowe rury i ołowiane odpływy… Weszliśmy w to tak naprawdę z ogromną dozą strachu i niepewności czy nam się uda zrobić to na czas i, co najważniejsze, czy nasz budżet to wytrzyma. Ten ostatni został oczywiście mocno nadszarpnięty ale daliśmy radę i aktualnie możemy już cieszyć się większą przestrzenią i naszą powiększoną rodzinką.
Na początek przygotowałam dla Was kilka zdjęć przed i po. Myślę, że różnica jest zaskakująca a w następnych postach postaram się przedstawić Wam poszczególne pomieszczenia i ich aktualny wygląd, zastosowane rozwiązania, materiały. Co do tych ostatnich to po całym przeprowadzonym remoncie mogę stwierdzić jedno: Słowenia to nadal kraj, w którym urządzanie wnętrz nie cieszy się takim zainteresowaniem jak Polska a już na pewno nie ma tu mody na urządzanie w stylu rustykalnym, vintage, retro czy boho i lekko loftowym na jakie my się zdecydowaliśmy. Łączenie starego z nowym, cegła, skóra, biało-szare meble, nieoczywiste kolory ścian, wyjątkowe dodatki (lampy, przerobione własnoręcznie meble) to jest to, co tygryski lubią najbardziej. I o ile w Polsce znaleźć można mnóstwo meblowych perełek za niewysoką cenę, o tyle na Słowenii ludzie raczej decydują się na urządzanie w stylu mocno nowoczesnym, wręcz glamour i na wysoki połysk. I taki styl znajdziemy w większości sklepów meblarskich. To jednak zupełnie nie moja bajka więc przed przeprowadzką najwięcej czasu zajęło mi właśnie szukanie ciekawych rozwiązań, producentów, importerów. Ponadto naprawdę wiele godzin spędziłam na przeglądaniu internetowych inspiracji. Przez chwilę nawet myśleliśmy o skorzystaniu z pomocy architekta, jednak finalnie to ja i mój mąż staliśmy się autorami praktycznie wszystkich pomysłów i projektów.
Przed
Po
Co mogę Wam polecić? Śledźcie Instagrama, załóżcie konto na Pintereście – to prawdziwe kopalnie pomysłów! Przeglądajcie czasopisma wnętrzarskie, gdzie znajdziecie wiele odnośników do sklepów, również tych internetowych.